Interwencje różne |
Strona 1 z 3
Wypadek na trasie Piaseczno–Magdalenka!
Dziękujemy funkcjonariuszom policji za informację o tym zdarzeniu. Mamy nadzieję, że psiakowi nic się nie stało.
Wypadek w Piasecznie – pies wrócił do domu!
Wszelkie koszty tej akcji ratunkowej zostały pokryte z funduszy Fundacji na Rzecz Zwierząt Serce Serc. Janusz Orzechowski
Refleksja: Jedzie dwóch mężczyzn autem. Widzą ranne i cierpiące zwierzę. Nie pozostają obojętni. Próbują wszędzie dzwonić, a by wezwać pomoc. Tam, gdzie dzwonią… dzwonią nieskutecznie. Wreszcie dzwonią na telefon alarmowy Ambuvetu. Jest mi naprawdę obojętne, kto i ile kasy otrzymuje od gminy Tłuszcz za interwencję w takich sytuacjach. To nie jest porzucony worek ze śmieciami – to jest ranne, wystraszone i obolałe zwierzę. Karetka ratunkowa jest w Warszawie. Ambulans transportowy może wyjechać z Wołomina dopiero za 30 minut. Dzwonię wobec tego tam, gdzie dzwoni każdy w takich sytuacjach. Dzwonię do oficera dyżurnego Komendy policji w Tłuszczu. Nie oczekuję od policjantów, że osobiście udzielą natychmiastowej pomocy rannemu zwierzakowi. Ale to właśnie dyżurny policjant ma „przed nosem” wykaz: do kogo w takiej sytuacji dzwonić, kto ma obowiązek ruszyć na pomoc, kto od tej konkretnej gminy bierze pieniądze za interwencję w podobnych sytuacjach. Znając realia, decyduję się wysłać dwa samochody: karetkę ratunkową z Warszawy (50 km do miejsca wypadku oraz ambulans transportowy z lekarzem (30 km do miejsca wypadku). Pierwszy dociera na miejsce wypadku ambulans transportowy. Zwierzę jest nie do uratowania. Z powodów humanitarnych natychmiast przerywamy jego cierpienie. Gdyby obrażenie były mniejsze, sarna niezwłocznie zostałaby przewieziona karetką ratunkową do specjalistycznego azylu dla dzikich zwierząt w Powsinie, a ambulans transportowy wróciłby na zwykły dyżur do Przychodni Ambuvet w Wołominie. Wręcz kuriozalne jest "polecenie" wydane mi przez policjanta pozostawienia skażonych morbitalem zwłok przy drodze. Gdyby zostały przez kogoś zabrane np. w celu konsumpcji, skończyłoby się to tragicznie. Wszelkie koszty tej akcji ratunkowej zostaną pokryte z funduszy Fundacji Serce Serc. Janusz Orzechowski
Wtorek 3 listopada 2009 r. – godz. 22.30
W związku z powyższym zawiadomiłem o wypadku oficera dyżurnego Komendy Policji w Tłuszczu. Podałem telefon do siebie oraz do osób zgłaszających wypadek (które cały czas były przy rannej sarnie). Uzyskałem zapewnienie, że niezwłocznie zostanie wysłany na miejsce wypadku radiowóz. O godz. 20.05 do sarny dojechał ambulans Ambuvetu. Policji nie było. Sarna miała złamane wszystkie kończyny. Z powodów humanitarnych lekarz podjął decyzję o natychmiastowej eutanazji. Powstał problem, co zrobić ze zwłokami sarny. Skontaktowałem się telefonicznie z oficerem dyżurnym i poinformowałem o sytuacji. Uzyskałem od oficera dyżurnego informację, żeby zwłoki sarny pozostawić na poboczu drogi, a ich utylizacją zajmie się jutro firma, która ma z gminą Tłuszcz podpisane porozumienie dot. zbierania zwłok zabitych i padłych zwierząt. Pouczyłem oficera dyżurnego, że skażonych lekiem (użytym do eutanazji) zwłok pod żadnym pozorem nie wolno pozostawiać na drodze. Na moje pytanie: dlaczego przez ponad godzinę nie pojawił się na miejscu wypadku radiowóz policji, uzyskałem odpowiedź, że radiowóz tam był, ale nie mógł nas znaleźć (??). Nie wydaje mi się to prawdopodobne. Zwłoki sarny zostały tymczasowo zabezpieczone przez Ambuvet. Jutro w trybie pilnym zwrócę się do Burmistrza Tłuszcza o podjęcie decyzji, co z tymi zwłokami dalej zrobić.
Janusz Orzechowski
|