Listy w sprawie reaktywacji Pogotowia Ratunkowego dla Zwierząt |
Podziękowania i ogromne wyrazy szacunku!!! Witam! Za te Wasze Kochani Wielkie Serca - Ogromne Dzięki!!! Wielkie Podziękowania składam na ręce Pana Janusza Orzechowskiego, za Jego determinację i upór w walce o godność zwierząt i za niesioną im pomoc!!! Panie Januszu - wielkie wyrazy szacunku dla Pana i Wszystkich Osób, które dzięki Pana działaniom również mogły, mogą i wierzę w to, że będą mogły przez wiele lat uczyć się miłości do zwierząt przez działanie i niesienie im skutecznej pomocy!
******* "Oczywiście, że Pogotowie dla Zwierząt jest potrzebne, nie mam żadnych wątpliwości w tej sprawie. Sama niejednokrotnie ratowałam zwierzęta i te sytuacje, kiedy było już za późno, albo nie potrafiłam tego zrobić śnią mi się do dziś w koszmarnych snach. Wielu ludzi nie potrafi choremu zwierzęciu pomóc, wielu się po prostu boi. Są też tacy, którzy postępują ze zwierzętami w sposób absolutnie nieludzki. Najprościej jest tego nie zauważać, ale tak jest- sama mam suczkę, którą wyciągnęłam ze śmietnika jako noworodka! Udało mi się ją odchować, choć nie było łatwo. Dziś jest cudownym, szczęśliwym i radosnym, 3-letnim kundelkiem. W naszym ludzko-zwierzęcym życiu, co chwilę zdarzają się sytuacje, w których takie Pogotowie mogłoby pomóc."
pozdrawiam Małgorzata Ostrowska 11.12.2007 r.
************* Witam Panie Januszu, padło pytanie: czy pogotowie dla zwierząt jest potrzebne? Na takie pytanie są właściwie trzy odpowiedzi: tak, nie, nie wiem. Dla osób zajmujących się na co dzień pomocą dla zwierząt odpowiedź jest tylko jedna: TAK. Natomiast dla tych, którzy sporadycznie mają do czynienia z poszkodowanym zwierzakiem ta odpowiedź tez powinna zabrzmieć: TAK. Jeżeli ktoś nie jest to tego przekonany proszę aby poświęcił kilkanaście sekund na przeczytanie poniższego tekstu. Poruszając się po mieście, a szczególnie poza nim, potrącone zwierzaki na drodze czy poboczu to właściwie standard, natomiast jaka jest wtedy nasza reakcja? Ile osób się zatrzyma? Ile osób wie co zrobić? Ile osób wie gdzie zadzwonić aby uzyskać pomoc? I najważniejsze pytanie: Ile jest miejsc, w które można zadzwonić aby tę pomoc zwierzak otrzymał??? ... Odpowiedź na to pytanie pozwala w 100% odpowiedzieć na to pierwsze. pozdrawiam Kraków 27.11,.2007 r. *************************************************** Pan Janusz Orzechowski Ze smutkiem i niepokojem przyjąłem informacje o trudnościach z jakimi boryka się Klinika dla zwierząt Psi los. W Światowej Deklaracji Praw Zwierząt uchwalonej przez UNESCO 15 października 1978 roku czytamy, że „ każde zwierzę, jako istota żywa, ma prawa w sferze moralnej (…) nieznajomość i nieuznawanie tych praw sprowadziły człowieka i prowadzą go nadal na drogę przestępstw przeciwko naturze i zwierzętom; uznanie przez gatunek ludzki prawa innych gatunków zwierzęcych do egzystencji stanowi podstawę do współistnienia wszystkich istot żywych”. Narzekamy na nasz system opieki zdrowotnej – ale jaki on by nie był – istnieje. Korzystamy przecież, z sieci placówek służących pomocą medyczną, także w nagłych wypadkach. A zwierzęta? Zdarza się, niestety, że ludzie wyrządzają im ogromną krzywdę, zadają ból. Czasem zwierzę cierpi z powodu choroby lub wypadku. Niektórzy mówią wtedy „to tylko zwierzę” - a przecież zwierzęta nie są martwymi przedmiotami, one żyją, odczuwają ból, cierpienie. Nie potrafią tego zakomunikować otoczeniu, tak jak my, ludzie. Nie potrafią walczyć o swoje prawa. Ich los pozostaje w naszych rękach i sercach, oby wrażliwych i „potrafiących czuć”. Można z całą pewnością stwierdzić, że wartość człowieka można ocenić także po jego stosunku do zwierząt. Z wyrazami wsparcia szlachetnych poczynań i serdecznymi pozdrowieniami
prof. dr hab. Ryszard Kościelak Gdańsk 20.11.2007 r.
***********************************************************************
Drogi Panie Januszu, Natknąłem się na witrynę kundelpolski.pl serfując po internecie. Lubię zwierzęta i ich los nie jest mi obojętny, dlatego też zainteresowała mnie tematyka pańskiej strony.W swoim życiu miałem wiele zwierząt m.in. psa i jako młody chłopak przekonałem się jak wielka jest to odpowiedzialność. Nie wszyscy jednak zdają sobie z tego sprawę. Informowanie o tragicznych warunkach w jakich żyją czworonogi, najczęściej niestety wynikających z bezmyślności i ignorancji człowieka, powinno otworzyć oczy wielu ludziom którzy żyją w błogiej nieświadomości, ciesząc się zdrowiem swoich pupili. Wyrażam szczery szacunek do pańskiego zaangażowania w tak szczytny cel jak pomoc i opieka nad chorymi, bezdomnymi zwierzętami. Reaktywacja Pogotowia Ratunkowego jest dla większość z nich nie tylko jedyną szansą na otrzymanie pomocy lecz również ostateczną szansą na przeżycie. Nie odbierajmy im jej... Z wyrazami szacunku, 15.11.2007 r. ***************************************************************************** Panie Januszu, Pyta Pan, czy Pogotowie jest potrzebne. A ja odpowiem pytaniem - czy planuje Pan otwarcie oddziałów tego Pogotowia także w innych miastach? Jeśli tak, to zgłaszam Poznań... Co kilka dni słyszę o bezdomnym zwierzaku potrąconym przez samochód, który w najgorszym razie skazany jest na powolne konanie gdzieś w rowie czy na poboczu, a w najlepszym - na udzielenie pierwszej pomocy w którejś z klinik i przewiezienie do schroniska, gdzie nie ma ani miejsca, ani możliwości przeprowadzenia bardziej skomplikowanych zabiegów, nie mówiąc już o rehabilitacji. Czy potrzebne jest Pogotowie? Tak! Po to, by ludzie widząc poszkodowane zwierzę i chcąc mu pomóc, nie miotali się bezsilnie w poszukiwaniu lekarza, który zechciałby się zająć psem czy kotem z wypadku. Po to, by mieli świadomość, że jest miejsce, w którym nie będą się musieli czuć jak intruzi. Panie Januszu, coś jeszcze: jest bardzo, bardzo potrzebne w tym naszym, zbyt szybkim, zbyt płytkim życiu… Mądre Serce. To właśnie Pan je ma. Pozdrawiam serdecznie, Monika Preibisz Poznań, 15.11.2007 r. ******************************************************************************* Warszawa, dnia 13 listopada 2007 roku
Na stronie Internetowej kundelpolski.pl znalazłam informację dotyczącą reaktywowania Pogotowia Ratunkowego dla Zwierząt. Gorąco popieram Pańską inicjatywę. Fakt, że są jeszcze ludzie, którzy potrafią w zgiełku tego świata odnaleźć w sobie trochę serca i miłości dla innych, w tym zwierząt sprawia, że serce roście. Kilka lat temu sama okazałam serce biednej kotce, więc jestem świadoma tego, ile radości może wprowadzić w nasze życie, nawet odrobina dobroci ofiarowana potrzebującemu. Znalazłam pod samochodem malutką kotkę, która prawdopodobnie w trakcie kiedy samochód ruszył, utknęła pod nim, w wyniku czego doznała licznych urazów głowy i kończyn. Zmarzniętą i okaleczoną kotkę odwiozłam do lecznicy, wymagała operacji. Niestety operacja nie udała się całkowicie i lekarz musiał amputować jej łapę. Najważniejsze jednak, że kotka przeżyła. Przez jakiś czas opiekowałam się nią, ale wkrótce trzeba było znaleźć jej dom ponieważ ja nie miałam warunków i wystarczającej ilości czasu, który mogłabym jej poświęcić, a na wolności nie poradziłaby sobie ze względu na swoje kalectwo spowodowane wypadkiem. Dzięki ludziom dobrej woli takim jak Pan, udało nam się wkrótce znaleźć dom dla Zosi, bo tak nazwałam rozkoszną kotkę. Fakt, że troszczy się Pan o potrzebujące zwierzęta napawa mnie radością. To cudowne, że są jeszcze ludzie, którym nie jest obojętny los tych małych, bezbronnych istotek. Sercem jestem z Panem i w miarę możliwości postaram się wspomóc szczytny czyn, jakim jest reaktywowanie Pogotowia. Łączę wyrazy szacunku, Lorena Ganga Neto **************************************** Art. 68 Konstytucji Prawo cywilne, do dóbr osobistych człowieka, zalicza zdrowie. Konstytucja mówi wprost: „każdy ma prawo do ochrony zdrowia”. Nie ważne, w jakiej jest się sytuacji materialnej, nie ważne, czy jest się fajnym, mądrym, pijącym, czy palącym. Nie ważne, czy kiedyś komuś podłożyło się świnię;) Prawo wciąż obowiązuje. I choć powoli, zdrowie, również w Polsce, staje się towarem, to wciąż, gdy zajdzie taka konieczność przyjedzie po nas RKa. Podjedzie na sygnale, ratownicy udzielą pomocy, zbiorą na nosze i zawiozą do szpitala. Tam może i dostaniemy łóżko bez poduszki, może nie będzie sztućców, a jedzenie będzie wywoływać zielone wypieki na twarzy;), ale będzie. Z czasem, za sto lat, gdy wreszcie któryś rząd okaże się odważny, powstanie pewnie koszyk świadczeń gwarantowanych. Wtedy biedni będą mieli „gorzej”, a bogaci „lepiej”. Ale wciąż będą mieli, bo gwarantuje to konstytucja. Mamy swoje prawa, na straży których, lepiej lub gorzej, stoi państwo. Ale są istoty, tak samo czujące, tak samo cierpiące, jak my, które wciąż nie są podmiotem, ale przedmiotem praw. I nie łudźmy się, ten stan rzeczy nie ulegnie zmianie, zbyt wiele byłoby komplikacji. Zwierzę nie będzie podmiotem prawa. Zatem państwo nie może mu wiele zagwarantować. W efekcie zostajemy my. Czujecie tę odpowiedzialność? Chyba czas ją poczuć. Bo to od nas zależy cierpienie czujących. I od nas zależy zmiana mentalności przyszłych pokoleń. W szkołach o tym nie uczą. Daria Nowak 13.11.2007 r. ************************************************ Panie Januszu, powołując na świat Pogotowie daje Pan ludziom wiarę. Że można spotkać Człowieka wśród ludzi. Na to samo mają nadzieję Zwierzęta. Wszystkie razem i Każde z osobna. Nieustannie. Z poważaniem Katarzyna Żerebecka 12.11.2007 r. *********************************************** Chciałabym się podzielić z twórcami idei ratowania bezdomnych zwierzą i witryny KUNDEL POLSKI swoimi spostrzeżeniami na temat w/w projektu. Uważam, że jest to wspaniały pomysł, by "zakorzeniać" w ludziach miłość do naszych "małych przyjacieli" między innymi przez internet. Sama kocham zwierzęta i nie raz doświadczyłam niemocy chcąc pomóc bezdomnemu biedactwu. Niestety poziom traktowania zwierząt, jaki jest w Polsce nie pozwala, aby zmarznięte, wygłodniałe, często chore i zapchlone psy czy koty były w godziwy sposób przygarniane przez ludzi, czy samorządowe schroniska. Jest to spowodowane ludzką znieczulicą, bo wiele osób traktuje ludzi, jak zwierzęta, a zwierzęta, jak przedmioty. A przecież pies czy kot też czują ból, zimno i głód, też potrafią tęsknić, a nawet umrzeć z tęsknoty lub przemierzać setki kilometrów, gdy wywiezione do lasu pragną wrócić do swego pana. Całym sercem popieram działania fundacji i będę wszystkich moich znajomych i przyjaciół gorąco zachęcać do tego samego, by każdy adekwatnie do swoich możliwości wspierała na wszelkie sposoby biedne zwierzęta za pośrednictwem KUNDLA POLSKIEGO! Byłoby wspaniale, gdyba ta strona internetowa mogła połączyć wszystkich miłośników zwierząt z całej Polski. W przyszłości mogłoby powstać forum, gdzie ludzie rozmawialiby o swoich pupilkach lub innych problemach, z którymi napotkali się przy okazji tematu poruszanego na niniejszej witrynie.
Kasia z Kielc 11.11.2007 r. ***************************************************************** Jestem pod ogromnym wrażeniem Pana działalności. Wiele razy zabierałam się do pisania tego listu, żeby wyrazić opinię , poparcie, oddać się do dyspozycji jeśli się na coś przydam. Brakuje mi słów. Umiem artykułować złość, irytację a zatyka mnie kiedy mam wyrazić wzruszenie. Mieszkam w maleńkim miasteczku na północy Polski. Tu schronisk dla zwierząt nie ma , pogotowia dla psów nie ma a miejscowy weterynarz żyje z zapładniania krów. Tu się daje chłopu spod sklepu 5 zł na piwo, żeby utopił niezaplanowane kociaki czy szczeniaki jak się pupilka puści z psem sąsiada. Z drugiej strony , w takiej społeczności nie tylko ludzie się znają ale i zwierzaki wszystkie. Znam po imieniu wszystkie psy w okolicy i nikt tu się bezpańsko nie błąka. To w moim miasteczku sąd skazał człowieka za znęcanie się nad bocianem. Uważam , że stosunek do zwierząt jest miernikiem naszego człowieczeństwa i dzięki takim pasjonatom jak Pan powoli zaczyna się ludziom to w głowach układać. Zgłaszam gotowość do pomocy jeśli zdolności negocjacyjne, znajomość rachunkowości i lekkie pióro mogą się do czegoś przydać. Pozdrawiam Agnieszka Owerko 09.11.2007 r. ***********************************************
„Bo zwierząt o zdanie pytał się nie będę...!”
Pan może tak pisać, a ja i tak swoje powiem, bo tak już mam, że gadam, nawet jak mnie nie pytają.
10 miesięcy temu wpadłam pod samochód…
Bolało, okropnie bolało. Nie mogłam chodzić. Łapa latała we wszystkie strony, tylko stać nie chciała. I bolało. Ktoś przyjechał, ktoś zabrał mnie do dziwnego i niezbyt fajnego miejsca. Nie było tam nikogo, kto umiałby mi pomóc. A mnie bolało. Wiele osób próbowało coś wymyślić, ale zawsze okazywało się, że czegoś brakuje. A to samochodu, a to miejsca, gdzie mogłabym się choćby przespać… Czas płynął, a mnie bolało...
A potem stał się cud, przyjechała karetka i zabrała mnie, i wiozła daleko. Dostałam leki przeciwbólowe, ktoś mnie wykąpał, ktoś zbadał, ktoś zoperował, ktoś dostrzegł we mnie pod śmierdzącą skorupą pięknych kiedyś włosów – żywe, czujące stworzenie. Już nie bolało. Obiecano mi, że będę chodzić. I chodzę. Biegam i skaczę. Znów mogę być sobą - prawdziwą hrabianką. Więc nią jestem, rządzę twardo, łaski rozdając tym nielicznym, którzy na to zasłużyli. Pan jest wśród nich.
Ratując mnie, nie zmienił Pan świata, ale zmienił Pan mój świat. Mam nadzieję, że zmieni Pan świat jeszcze wielu psów. Dla świata to może niewiele, dla nas – wszystko. Bo czym byłby dla nas nasz świat, gdyby nas nie było… I przez zwykłą skromność nie spytam – czym byłby Wasz świat, gdyby nas nie było…
Z wyrazami najwyższego szacunku
Fuksia vel Hrabina Antonina
***************************************** Witam Panie Januszu! Całym sercem kibicuję Panu tworzeniu fundacji "Serce serc" i ponownym powołaniu do życia Pogotowia Ratunkowego dla Zwierząt. Przejeżdżając każdego dnia kilkanaście kilometrów do szkoły, pracy, jeżdżąc po Polsce napotykamy tysiące zwierząt zabitych lub cierpiących w agonii po wypadku samochodowym. Nikt jednak nie zatrzyma samochodu, nie zwróci uwagi, bo przecież "to tylko pies...to tylko kot". Dzięki działalności Psiego Losu uratowana została m.in. suczka owczarek collie z pabianickiego schroniska - Tosia, która trafiła do schroniska w bardzo złym stanie po wypadku samochodowym. Dzięki szybkiej interwencji Pogotowia, Tosia dziś biega i cieszy się życiem we wspaniałym domu w Warszawie. Jestem za to Panu jak i całej ekipie Psiego Losu bardzo wdzięczna. Mam ogromną nadzieję, że Pogotowie Ratunkowe dla Zwierząt powstanie na nowo, ponieważ jest to ogromna, o ile nie jedyna, szansa na życie dla tych wszystkich zwierzaków, które "dzięki bezmyślności ludzkiej" powoli umierałyby zapomniane w schroniskach, na ulicy... Napisał Pan na stronie - "Ale czy ludzie chcą mieć takie pogotowie dla zwierząt? Bo zwierząt o zdanie pytał się nie będę...!" Podążając za słowami Ella Wheeler Wilcox: "Jestem głosem tych które nie mówią. Dzięki mnie będą mogły przemówić. Aż uszy głuchego świata usłyszą. O krzywdzie, jaka dzieje się słabszym, którzy nie znają słów. To ja jestem obrońcą mych braci. I będę za nich walczyć. I wymawiać słowa w imieniu zwierząt i ptaków. Aż świat naprawi ten stan rzeczy." Życzę Panu powodzenia w dalszej działalności i w imieniu tych ocalonych naszych braci mniejszych- dziękuje. Z poważaniem Agnieszka Stefaniak (wolontariuszka w schronisku w Pabianicach) ******************************************************************* Witam Panie Januszu, z całego serca gratuluję powołania do życia Fundacji "Serce Serc". Napisał Pan na stronie Kundelka - "Ale czy ludzie chcą mieć takie pogotowie dla zwierząt? Bo zwierząt o zdanie pytał się nie będę...!". Wiemy, co powiedziałby Zwierzaki, gdyby szepnąć im do ucha tę wieść :) Jak radośnie ogonki by zamerdały, w ilu oczach naszych Większych Braci zabłysnął by płomyk nadziei....Myślę, że wielu Osobom, których Serca przepełnia troska o los Zwierząt - swoich, jak i tych bezdusznie pozostawionych - też taki płomyk nadziei w sercach się narodził ... Ja jestem jedną z takich Osób .... Zdaję sobie sprawę, jakiego wysiłku wymaga to przedsięwzięcie, jakiego zaangażowania i pracy wielu ludzi. Wie Pan, że niedługo zostanę mamą, - ale nierozerwalną częścią mojego życia są Zwierzęta, tak więc, - jak tylko będę mogła - oferuję swoją pomoc chociażby w najdrobniejszych sprawach ... pozdrawiam serdecznie, Karolina Tomaszewska i dwa moje Ukochane MiśkiWarszawa, 06.11.2007 r.
***************************************
Witam serdecznie Poznań dnia 06.10.2007r.
Gdy dowiedziałam się o zamknięciu Pogotowia dla Zwierząt ogarną mnie lęk. Nie dlatego, że nie zapewnię moim kotom pomocy weterynaryjnej, w razie potrzeby. Nie dlatego, że nie ma innych lecznic. Pierwszą myślą było „co ja teraz zrobię, gdy spotkam bezdomne, potrzebujące pomocy zwierzę, do kogo zadzwonię?”. W końcu nie każde zwierzę ma spokojny, kochający dom. Nie każde ma pana, który, gdy będzie potrzeba – zaopiekuje się nim. Poczułam wielki smutek i bezsilność. Do tego doszło poczucie winy. Bo co z peanów pochwalnych, jakie głosiłam pod adresem Pana Orzechowskiego? Czy ja zrobiłam cokolwiek, żeby pomóc? Nie, bo leczenie tam moich kotów było tylko moim komfortem psychicznym, a ponad to nie kiwnęłam palcem. Teraz, gdy jest szansa na reaktywację, zrozumiałam jak wielkim problemem była dla mnie ta bezsilność. Wiem, ze takie pogotowie jest nie tylko potrzebne, jest wręcz niezbędne! Potrzebni są ludzie, którzy ruszą na ratunek bezimiennemu psu, kotu, wiewiórce, czy gołębiowi. Ale to nie mityczni „oni” mają to załatwić. To moja, nasza odpowiedzialność. Odpowiedzialność wszystkich ludzi, którzy kochają zwierzęta, którym ich cierpienia i strach nie jest obojętny. Łatwo jest tylko mówić, ale to za mało. Nikt nie załatwi tego za nas. Dlatego chcę pomóc w reaktywacji pogotowia, bo to nie jest prywatny problem jednego człowieka. To problem wszystkich, którzy nie potrafią patrzeć bezsilnie na okrucieństwo i cierpienie zwierząt. Katarzyna Górna Warszawa 04.11.2007 r. *********************************************
Ja ją posiadam i czuję ją od najmłodszych lat także w stosunku do naszych braci mniejszych. I jestem z tego dumna. Nie liczę już, ile razy pomagałam zwierzętom. Nie chcę się tym chwalić. Nie ma czym. To zupełnie naturalne. Widzę psa, który cierpi, którego coś boli i wiem, że on czuje się tak samo, jak czasem czuję się ja. Mój ból od jego bólu nie różni się przecież absolutnie niczym. Patrzę w schronisku na smutnego kundla i wiem, że jego smutek nie jest inny, niż to uczucie, które towarzyszy nam - ludziom, gdy opuszcza nas ktoś, kogo kochaliśmy od lat bezwarunkowo, gdy musimy się uczyć żyć na nowo, bez tej osoby. Stary brzydki kundel zostawiony przez swoją panią po dziesięciu latach na pastwę schroniska, także musi odnaleźć się w nowej sytuacji, nabrać ochoty do życia i ufności. On czuje dokładnie to samo, co my. Może tylko nie analizuje swojej sytuacji, nie myśli o tym, co było, nie rozpamiętuje. Po prostu zżera go tęsknota. Dlaczego więc my mamy być najważniejsi na świecie? Wciąż ułatwiamy sobie życie, próbujmy zlikwidować ból i cierpienie. Pan Janusz Orzechowski powiedział mi kiedyś: „Chcę postawić znak równości między człowiekiem a zwierzęciem. Między jego cierpieniem a cierpieniem naszym”. Ja też tego chcę! Często osoby, które uważają się za miłośników zwierząt, są bardziej miłośnikami samych siebie. Zwierzęta przyjmują pod swój dach przede wszystkim po to, żeby umilały im życie, by czuć się bezpieczniej, by rasowy pies był ozdobą domu, pasował do torebki… I aż dziw bierze, że prawie nikt z nas nie pomyślał do tej pory o czymś takim, jak pogotowie dla naszych pupili! Dla wszystkich zwierząt. Także tych bezdomnych kundli czy osiedlowych kotów. Przecież one, tak jak i my, narażone są na różne sytuacje, wypadki, choroby, ataki, złamania. W sklepach można dla nich kupić zabawki, przysmaki, ostrzyc w salonie piękności. Ale czy ich właściciele zastanawiają się nad tym, co będzie, jeśli o życiu zwierzęcia będą decydować tylko minuty? Jak ten cywilizowany świat mógł do tej pory obyć się bez zwykłego pogotowia dla zwierząt, bez karetki, która będzie ratować im życie, zabierać po wypadku z ulicy i udzielać pomocy? Mądrzę się i prawię tu oczywistości, sprzedaję jakieś banały, piszę o czymś, o czym każdy wie? Nie, nie wydaje mi się. Czuję się mądra w tej kwestii, bo, tak jak pan Janusz, doznałam kiedyś olśnienia, że nie różnimy się tak bardzo od zwierząt i świat potrafi być dla nas tak samo łaskawy lub okrutny, jak dla nich. I że każda istota zasługuje na to, by ratować jej życie, by ulżyć jej w cierpieniu. Joanna Müller Warszawa 03.11.2007 r. *********************************************************************** Dobry wieczór, zupełnie przypadkowo natknęłam się na stronę pogotowia dla zwierząt. Trudno mi pisać bo przyznam, że wzruszył mnie Pan ogromnie ale nie potrafiłam odmówić sobie choćby paru słów uznania dla Pana inicjatywy. Ściśnięte gardło, łzy w oczach i uśmiech na twarzy. Gdybym miała wydobyć teraz z siebie choć słowo, stałabym jak wryta więc dobrze się składa, że można się komunikować pisząc. Po lekturze strony zdążyłam zorientować się, że zawiesił Pan działalność. Mam nadzieję, że już wkrótce ponownie karetki wyjadą na drogi. Jestem właścicielką kota i dwóch psów. Znalezione, z tragiczną przeszłością i piętnem na życie. Moje kudłate szczęścia. Nieważne, że nie grzeszą urodą. Ważne, że są. Tylko moja rodzina i ja wiemy ile radości nam dają. Zarówno moim rodzicom jak i mnie los bezdomnych zwierząt nie jest obcy, a świadomość, że są ludzie tacy jak Pan dodaje sił i wiary, że świat czasem potrafi być dobry. Serdecznie Pana pozdrawiam i trzymam mocno kciuki za powodzenie. Na pewno się uda. Nie może być inaczej :) Gaba 02.11.2007 r. ****************************************** Kiedy w maju otrzymałam od Pana list, że zmuszony Pan jest zamknąć to pogotowie, pisał Pan, że na stronie Kundla Polskiego wyjawi Pan, jakie były rzeczywiste powody zamknięcia Psiego Losu. Tymczasem w dalszych ciągu jest komunikat, ze były to powody osobiste. Jeśli jest, tak jak się domyślam, to niech Pan rozważy możliwość ujawnienia tego, tych wszystkich problemów, jakie miał Pan w codziennie swojej pracy na rzecz naszych zwierzaków, w tym i mojego Krecia. Bardzo się cieszę, że nie zapomniał Pan o naszych czworonożnych pupilach. Codziennie się modlę w Pana intencji i proszę mnie zawiadomić, kiedy już otworzy Pan swoje pogotowie. Pierwszą klientkę już Pan ma :)) Marta z ukochaną Krecią Warszawa. 31.10.2007 r. ***************************************** Na wstępie chciałbym powiedzieć, że nigdy wcześniej o Panu nie słyszałem. W zasadzie godzinę temu, przez zupełny przypadek, natrafiłem na Pana stronę internetową. Powiem, a w zasadzie napiszę tylko jedno – jestem w autentycznym szoku. Ja nawet nie wiedziałem, że „coś” takiego człowiek może zrobić dla zwierząt. Sam mam psa, owczarka niemieckiego, który jest ulubieńcem mojej córki. Ponad miesiąc temu, wracałem z córką późnym wieczorem do domu. Za małą wsią pod Kielcami, dosłownie znikąd wybiegł na drogę, prosto pod mój samochód mały, czarny kundelek. To był moment. Nigdy nie zapomnę płaczu mojej córki, nigdy nie zapomnę swojej bezsilności, kiedy nie wiedziałem, jak mu pomóc – a jeszcze żył. Po chwili przestał się ruszać. Nie wiem, czy Pana pogotowie w ogóle mogłoby w takiej sytuacji pomóc, ale świadomość, że taką pomoc mógłbym wezwać, dawałaby mi poczucie bezpieczeństwa. Takie samo, kiedy widzę dramat człowieka, to wiem, gdzie dzwonić. A piszę dlatego, bo zapoznałem się z Pana listem pod zakładką „15.05.2007”. Albo jest Pan szalony (w co nie wierzę), rzucając się z maleńką „motyczką” na słońce, albo jest Pan człowiekiem twardym, konsekwentnym i bezgranicznie wierzącym w swoją „misję”. Proszę się ze mną skontaktować, kiedy już Pan będzie miał konto Fundacji. Wybrał Pan najbardziej kosztowną formę pomocy zwierzakom. Domyślam się, że musi Pan zatrudnić cały sztab ludzi, aby takie pogotowie w ogóle działało. I do tego non stop. Lekarzy, kierowców, podatki, ZUS, czynsze, paliwo, leki – to prawdopodobnie kosztuje „majątek”. Będę chciał co miesiąc wspomagać Pana odpowiednimi datkami. I mam taką nadzieję, że kiedyś, za rok lub kilka lat, otworzy Pan oddział swojego pogotowia u mnie – w Rzeszowie. Jeszcze raz na koniec dodam, po obejrzeniu zdjęć z Pana strony – jestem w szoku. Czy społeczność Warszawy Panu pomagała? Domyślam się, że nie. Liderzy i pionierzy mają zawsze „kulę w plecy”. Proszę przyjąć wyrazy najwyższego szacunku! Artur Majchrzycki Rzeszów, dnia 31 października 2007 r. ************************************************************ Dzień dobry, Odwiedzając Pańską stronę w końcu jestem spokojny o to, że gdy zajdzie potrzeba mój czworonożny bezbronny przyjaciel będzie mógł w końcu uzyskać od kogoś odpowiednią pomoc. W tamtym roku straciłem pieska tylko dlatego, że w moim mieście nie ma kogoś takiego jak Pan. Wiele razy spotkałem skrzywdzone zwierzęta, którym starałem się pomóc ale ludzie - weterynarze do których je zawoziłem nie robili nic poza usypianiem ich. Wiem teraz, że jeśli spotkam (a mam nadzieję, że nie będę miał okazji) potrąconego pieska to będę mógł nareszcie zadzwonić do odpowiedniej instytucji i pozostawić go w bezpiecznych czułych na krzywdę zwierząt rękach. Mam nadzieje, że będzie więcej takich ludzi jak Pan i mam nadzieję, że również ja będę mógł w jakiś sposób pomóc przy powstaniu tej niezbędnej placówki. Od dzisiaj Pańska strona jest moja stroną startową i codziennie będę śledził Pańskie poczynania. Życzę powodzenia...
Łomża 29.10.2007 r. ***********************************************************************
Jakiś czas temu słyszałam o całodobowym pogotowiu Janusza Orzechowskiego, które jeździło po całej Polsce do zwierzaków w potrzebie. Gdy weszłam na stronę "Kundelka" i zobaczyłam zdjęcia np. potrąconych zwierzaków, które w ciszy i pokorze cierpiały leżąc na drogach, to łzy same cisnęły się do oczu. Pytam więc, ile razy jedziemy samochodem i widzimy różnej wielkości futrzaki leżące na poboczach? Ile razy się zatrzymujemy by sprawdzić, czy jeszcze żyją? A gdyby to był człowiek? Oooooooooo to wtedy wielkie hallo, akcja ratunkowa, reanimacja, telewizja, wywiady, wielki szum i zgiełk. Ale że to leży pies lub kot, to … o co taki krzyk? Przecież to tylko zwierzę. No więc pytam – czy ono czuje inaczej? Czy nie odczuwa bólu? Owszem czuje i cierpi, ale nie potrafi siarczyście zakląć i upomnieć się o swoje. Tylko tak sobie leży w cierpieniu, w potrzebie i czeka, aż może ktoś się zlituje. Idea pogotowia całodobowego, które wyjeżdża na drogi by pomagać zwierzakom w wypadkach, jest naprawdę piękna i wcale nie jest mrzonką. Samochodów na drogach jest coraz więcej, niektórzy ludzie jeżdżą jak szaleni, nie liczą się z nikim i z niczym. Wypadkom ulegają i ludzie i zwierzęta. Czy nie razi nas ta jawna niesprawiedliwość, gdy w pośpiechu ratuje się ludzi a obok umiera czworonóg? Czy nie przeszkadza ta hipokryzja w „niesieniu pomocy”? Jak już mówiłam idea całodobowego pogotowia dla zwierząt jest naprawdę piękna, słuszna i już dawno powinna funkcjonować w naszym kraju, to bowiem jak traktujemy słabszych od siebie, a takimi są z pewnością nasi bracia mniejsi, czyli czworonogi, świadczy o tym jakimi jesteśmy ludźmi, na jakim poziomie rozwoju cywilizacyjnego jesteśmy. Moi zdaniem, powinniśmy zrobić wszystko co w naszej mocy, by wspierać takie pogotowia. Już dawno powinna się zawiązać organizacja - np. stowarzyszenie – które prowadziłoby właśnie taką działalność, jaką w skali mikro czyni Janusz Orzechowski. Jeśli ktokolwiek popiera moją koncepcję, niech się zgłosi. Ja jestem wszystkimi czterema kończynami „za”. Służę wsparciem i pomocą, przy organizacji takiego stowarzyszenia i wołam do Was wszystkich: LUDZIE OBUDŹCIE SIĘ, CHORYM LUDZIOM POMAGA SŁUŻBA ZDROWIA, CHORYM ZWIERZĘTOM NIECH POMAGAJĄ LUDZIE Z SERCEM NA DŁONI. To mówię do Was ja, właścicielka pięciu kotów (każdy to sierota losowa), królika, dwóch chomików i psa. I chociaż na wszystko wiecznie brakuje mi czasu – dla urzeczywistnienia takiej idei, warto się poświęcić. Kto z Januszem Orzechowskim i ze mną? Niech zabierze głos i powie co chce z tym zrobić. Pozdrawiam wszystkich Miłośników Czworonogów - Orka J
Panie Januszu! Dzięki takim osobowościom jak Pan i wdrażanym w życie szczytnym ideom, za którymi nie stoi chęć wzbogacenia się a szczera, bezinteresowna, wypływająca prosto z serca potrzeba niesienia pomocy istotom bezbronnym, których życie i zdrowie spoczywa tak naprawdę w rękach ludzkich, rodzi się mała nadzieja, iż inni słysząc o takich odruchach serca kiedyś wezmą z Pana przykład, a jeśli nawet nie, to na pewno garstka osób zastanowi się choćby chwilę nad tym jak powinno się traktować zwierzęta i zmieni wobec nich swoje postępowanie. Jestem Panu ogromnie wdzięczna za podjęcie takiego kroku. Świadomość tego, iż istnieje miejsce w Polsce, w którym ludzie wkładają całe swoje serce w ratowanie chorych, często bezdomnych, katowanych zwierząt powoduje, iż ja i mój ukochany Psiak czujemy się bezpieczni!!! Bardzo gorąco pozdrawiam i popieram. Oczywiście opowiem o pańskiej działalności i podjętej inicjatywie w kancelarii. Może uda mi się zorganizować jakąś pomoc…wsparcie dla Pogotowia i Fundacji. Diana Warszawa, 29.10.2007 r. *********************************************************************** Czy to prawda czy .....
Pomyślałam wtedy, ze niestety rachunek ekonomiczny stal się srogim sędzią i wydal tak surowy wyrok! To niesprawiedliwość – myślałam - szczególnie, ze żyjemy teraz w takim "dziwnym" świecie, gdzie jest tak wiele obojętności- tak w stosunku do ludzi jak i zwierząt i taka iskierka nadziei i tez zostaje zgaszona. Dziś - z wielka radością dowiedziałam się, ze powraca nadzieja i nowe plany - tak wspaniale i wielkie jak Himalaje ale przecież człowiek tez je zdobył! Na szczęście jest wielu dobrych, wrażliwych ludzi wokół nas, wielu wolontariuszy o wielkich sercach - którzy z pewnością będą starali sie wspomagać ten projekt ale to ogromy wysiłek i z pewnością wiele trudności i przeciwności i zmagań ...! Wierze, ze się uda i postaram się go wspierać w miarę możliwości - i mocno trzymam kciuki! A św. Franciszka upraszamy aby wciągnął tę "reaktywację" na swoja specjalna listę szczególnej opieki i troski!
Z serdecznymi pozdrowieniami Anna Łagodzińska Warszawa 29.10.2007 r. ************************************************************************** Panie Januszu ! ''Możesz, jeśli myślisz, że możesz !'' Widzę oczami mojej duszy, że jest Pan całkowicie otwarty na przyjęcie obfitego strumienia pomyślności, siły i wytrwałości, który ofiarowuje Panu Wszechświat. Wszystkie Pana potrzeby i życzenia SĄ SPEŁNIONE, nim zdąży Pan je wyrazić. Dobro przychodzi do Pana Zewsząd i od Wszystkich. Wszystko jest dobre w Pana Świecie. Tak się stało i tak JEST ! Jestem z Panem, otaczam i wspieram pozytywną energią. Gorąco pozdrawiam. Małgorzata Łoza Łańcut 28.10.2007 r. ************************************************************************ Szanowny Panie Januszu, 27 października 2007r. ******************************************************************* Dzień dobry, Wiem, że każdego dnia słyszy Pan słowa uznania i nie będę oryginalna kiedy będę je powielała, natomiast nie sposób jest nie powiedzieć choćby kilku słów...Otóż zupełnie przypadkowo odwiedziłam w dniu dzisiejszym Pana stronę i to co przeczytałam bardzo mnie ucieszyło! Mało kto Polsce, zrobił tak wiele dobrego dla zwierząt jak Pan - a mówię o działalności Pogotowia Psi Los. Natomiast to, co Pan zamierza teraz uczynić sprawia, że zaczynam wierzyć w to, że są jeszcze ludzie na tym świecie, którym los zwierząt naprawdę nie jest obojętny i którzy niosą im pomoc ze szczerego serca....! Proszę na mnie liczyć, kiedy postanie już pogotowie! Nie mam wielu pieniędzy, ale zawsze jakimś „psim groszem” wspomogę Pana działalność. Życzę powodzenia i trzymam kciuki!!!!!! Aleksandra Karwowska 26.10.2007 r. ******************************************************************* Panie Januszu, my wszyscy , którzy pomagamy w miarę swoich możliwości bezdomnym, zagubionym zwierzakom wyrażamy wielką wdzięczność i podziękowanie Panu za to ze Psi Los będzie istniał nadal . Wielkie, wielkie dzięki za profesjonalizm , serce i wielka miłość... dzięki którym zostało juz uratowane niejedno istnienie ....a będzie jeszcze ich dużo. Dzięki Pana pomocy ...przeżył i znalazł domek m.in Dżeki , który przyjechał dzięki Pana zgodzie do Psiego Losu z Kasprzaka przy Teatrze na Woli. Tam właśnie zawieźli go ludzie , którzy zaobserwowali ze mną wypadek. Szybko wyjęłam notes , telefon do Pana ....i nie usłyszałam nie ..., pomimo ze nie było juz miejsc ...proszę przywieźć...i za to Pana kochamy wszyscy .... Z wyrazami wielkiego szacunku Hanna Gąsiorowska Warszawa, 26 października 2007 r. ********************************************************************
bardzo się ucieszyłam, że jest szansa na reaktywowanie pogotowia dla zwierząt. Z całego serca trzymam kciuki, żeby się udało! Pana idea jest wspaniała i wielka! Pozdrawiam serdecznie Iwona Gajko 25 października 2007 r. ***************************************************************** Szanowny Panie Januszu, Było mi bardzo smutno, ze Pana pogotowie przestało istnieć. Proszę mieć świadomość, że działanie Pana i założonej przez Pana kliniki było niezastąpione. Było mi żal, że tak się sprawy potoczyły, miałam jednak w sercu cichą nadzieję, że może kiedyś… okoliczności, prawo, przepisy i finanse pozwolą, by na nowo uruchomić silnik karetki ratunkowej dla zwierzaków. Dlatego z wielką radością przyjęłam informację, że pogotowie zostanie reaktywowane. Wczoraj byłam świadkiem potrącenia psa, kierowca nawet się nie zatrzymał….! W podobnych okolicznościach zginął mój ukochany Maksiu, którego fotografię załączam. I tak żałuję, że wtedy nie było Pana w pobliżu... Pozdrawiam, Anna Palmowska |