Interwencje - "Za Tęczowym Mostem"
Spis stron
Interwencje - "Za Tęczowym Mostem"
Strona 2
Strona 3
Strona 4
Strona 5
Strona 6
Strona 7
Strona 8
Strona 9
Strona 10

 

Gdybym się nie zatrzymał, aby mu pomóc... jeszcze by żył!

 

 

Komunikat! 

Środa 22 listopada 2006 r. – godz. 17.00  

W dniu dzisiejszym o godz. 14.00 odbył się pogrzeb NN pieska, potrąconego w niedzielę przy ul. Żołnierskiej w Warszawie. Czując się odpowiedzialny za śmierć tego NN psiaka, pochowałem go na „psim cmentarzu” w Koniku Nowym. Spoczął w grobie mojego ukochanego Misiaczka. Na zawsze pozostanie w moim sercu. 

Janusz Orzechowski

 

 

Image

 

Image

 

Image

 

Image

 

Image

 

Image

 

Image

 

Image

 

 

 

Komunikat!

 

Niedziela 19 listopada 2006 r. – godz. 16.55

   

W dniu dzisiejszym tuż po godzinie 15.00 wracałem znad Zegrza do Warszawy. Jadąc ul. Żołnierską zauważyłem przy poboczu leżącego psa, wyglądał tak, jakby ktoś go potrącił samochodem lub jakby był przywiązany do drzewa. Na najbliższym wiadukcie zawróciłem i postanowiłem to sprawdzić. Kiedy z powrotem dojechałem do psa, stał już tam samochód osobowy. Okazało się, że jeden z kierowców też zainteresował się tym pieskiem, kupił pieczonego kurczaka  i przyjechał do tego psiaka, aby go nakarmić.

 

Postanowiłem pomóc temu psu. Zadzwoniłem do „Psiego Losu” i poprosiłem o przyjazd ambulansu. Chciałem zabrać tego pieska z ruchliwej szosy, zaopiekować się nim i znaleźć mu dom. Po chwili podjechał następny samochód osobowy. Wysiadła z niego Pani, która godzinę wcześniej zwróciła uwagę na tego pieska. Przyjechała wraz synem, ponieważ sądziła, że psiak jest przywiązany do drzewa.

 

Wspólnie czekaliśmy na przyjazd ambulansu Psiego Losu. Wszyscy obawialiśmy się tego, że ten psiak za chwilę wbiegnie na ulicę i zostanie potrącony przez jadące samochody. Około godziny 15.40 na miejsce dotarł ambulans Psiego Losu. Karetka nie jest wyposażona w strzelbę Palmera do usypiania zwierząt. Pies był wystraszony, staraliśmy się wszyscy zachęcić go po podejścia do nas. Nie reagował na żadne smakołyki (kilkanaście minut wcześniej zjadł połówkę kurczaka).

 

W pewnym momencie pies wyskoczył na ulicę, został potrącony przez osobowy samochód, chwilę potem potrącił go następny samochód, tym razem nadjeżdżający z przeciwka. Ranny pies został natychmiast przewieziony do lecznicy Psi Los, gdzie po kilku minutach zmarł, pomimo podjętej próby reanimacji. Jestem tym wszystkim po prostu załamany. Gdybym się nie zatrzymał, aby mu pomóc, pies żyłby dalej. To „psie życie” już na zawsze obciąży moje sumienie. Jestem za tą śmierć odpowiedzialny.

  

Janusz Orzechowski

 

 

Image

 

Image

 

Image

 

 

Image